Presja młodego coacha
Presja młodego coacha, to coś co wytwarzamy sobie sami, na własne życzenie. To nic innego, jak wytwór naszych myśli, efekt przekonań, najczęściej tych, które ograniczają.
Wchodząc dziś na fb w poszukiwaniu wiedzy o coachingu, by być na bieżąco z tematami, oniemiałam? Okazało się, że jedna z moich dobrych koleżanek z czasów studiów, jest coachem, a ja kilkukrotnie z nią rozmawiając – nie miałam o tym bladego pojęcia. Poza tym zobaczyłam jak wielu moich znajomych obserwuje strony związane z coachingiem. Interesuje się, może nawet coachuje. Im dłużej jestem w to zaangażowana, tym więcej widzę i wcale nie jest tak jak myślałam na początku, ze moją rolą będzie mówienie ludziom co to jest coaching, co ja przez to rozumiem, bo okazuje się, że jednak mnóstwo osób wie, jest świadoma. Okazuje się, że to ja nie wiedziałam, a jak już posiadłam ułamek tej wiedzy, zapragnęłam się nią ze światem podzielić, by szerzyć świadomość. I tak dziś, wiedząc, że wielu z nas wie, widzę jednak, że nie wszyscy z tej świadomości umieją korzystać na codzień.
Cóż z tego, że wiem?
Cóż z tego, że wiem, że każdy ma swój punkt widzenia i że dystans do siebie i innych daje szerszą perspektywę? Że nieocenianie prowadzi do akceptacji siebie i rzeczywistości, większej spójności wewnętrznej, która zapewnia nam spokój ducha, pozwala realizować swoją życiową misję
Chyba o doświadczanie tu chodzi. Uczenie się przez zachowanie, modelowanie sytuacji. Ja coachingu doświadczam w trojnasób – jako coachee, czyli klient coachingu, jako coach, prowadząc sesje na kursie, a od niedawna również sesje z klientami, oraz jako obserwator naszych sesji treningowych. Nade wszystko również biorę udział w kursie zdobywając wiedzę teoretyczną i praktyczną.
Wcale nie muszę lecieć na łeb na szyję.
Wcale nie muszę lecieć na łeb na szyję i zaraz uzupełniać wszystkie braki. Nie w tym rzecz i nie z tego powodu przewracam swoje życie do góry nogami (tak, jutro ostatni dzień jestem w pracy, w korporacji – czuję trochę lęku a trochę ekscytacji), żeby teraz chcieć być pierwszą, najlepszą, bo ja chce być po prostu sobą. To tak jak z biegiem ulicznym. Jestem gdzieś w środku stawki, biegnę do przodu, ale spokojnie. Moim celem jest biec najlepiej jak potrafię, mierząc siły na zamiary. Przede mną biegnie mnóstwo lepszych, szybszych, za mną sporo tych o nieco słabszej kondycji, ale ja w tym środku stawki jestem zadowolona,biegnę swoim tempem tym najlepszym dla mnie. Cieszę się samym biegiem ale też z niecierpliwością czekam mety i tego co wydarzy się tuż po jej przekroczeniu.