Co jest moim celem w życiu, do czego ja się nadaję?
To, że nie wiemy czego chcemy, jest jedną z najczęstszych przyczyn odkładania zmian zawodowych na poźniej. Ciekawa jestem, ile razy Ty zadawałeś sobie pytanie co jest Twoim celem w życiu i do czego się nadajesz. Ja pewnie z milion, począwszy od czasów podstawówki. Porównywałam się do tych, którzy wiedzieli czego chcą i marzyłam, jakby to było cudownie wiedzieć co jest mi pisane. Wtedy to byłoby prawdziwe życie! Nie musiałabym się męczyć w tej pracy, która nie daje mi satysfakcji, wiedziałabym na jakie pójść studia, gdzie zamieszkać, na jakiego faceta się zdecydować…
MYŚLISZ, ŻE INNI WIEDZĄ O TOBIE WIĘCEJ NIŻ TY SAM?
Przerabiałam to. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie wiem po co odpowiedzi na to pytanie tak często szukamy u innych. Obserwujemy ich, porównując się i jakby czekając, aż ktoś nam podpowie, podsunie gotowe rozwiązanie. Tak, jakby inni wiedzieli również o nas, do czego my sie nadajemy. „Proszę Kasiu, to jest to, na co czekałaś całe życie. To jest Twoja praca marzeń, rób to, a już do końca życia będziesz szczęśliwą kobietą”. Fajnie byłoby podzielić się odpowiedzialnością za własne szczęście z kimś innym, tak by moc potem oskarżyć go, w razie, gdyby nam się jednak tak szczęśliwie nie żyło.
CZEKASZ AŻ SPŁYNIE NA CIEBIE OŚWIECENIE?
Im dłużej tkwisz w takim przekonaniu, że pewnego dnia coś zaskoczy i zrozumiesz, do czego zostałeś stworzony, że to się zadzieje samo, albo, że ktoś to odkryje za Ciebie, tym dłużej będziesz psioczyć na swój los. Nawet ludzie, którzy od dziecka wiedzieli co chcą robić w życiu, najpierw to testowali. No bo skąd w przeciwnym razie mieliby wiedzieć, że to fajne, że maja do tego dryg, że im się to podoba, że to dla nich?
Ci szczęśliwcy (a wierz mi, jest ich naprawdę niewielu) być może mieli nieco bardziej otwartych rodziców, którzy podsuwali im różne ciekawe aktywności do testowania i mieli więcej cierpliwości do znoszenia kaprysów swoich dzieci. A może sami mieli nieco silniejszy charakter, który pozwalał im postawić na swoim. Może byli bardziej chętni próbować, nie poddawali się odnosząc swoje małe dziecięce porażki…. Może, ale co z tego?
CZY ABY NA PEWNO WARTO ZADRĘCZAĆ SIĘ MYŚLAMI CO KIEDYŚ POSZŁO NIE TAK?
Kto zawinił, dlaczego tak się stało? Możesz szukać winnych, ale nawet jeśli ich znajdziesz, to nie gwarantuje Ci sukcesu. Uwierz mi, że po sto kroć lepiej jest skupić się na sobie i po prostu poszukać. Czas i energię z narzekania, oskarżania, użalania się, spożytkować na poszukiwania i testowanie. Szukać, szukać, szukać…, do skutku.
ALBO…
NIE SZUKAJ, BO PEWNIE I TAK NIE ZNAJDZIESZ. MOŻE JESTEŚ SKAZANY NA LOS NARZEKACZA DO KOŃCA SWOICH DNI.
Jeśli chociaż trochę wkurzył Cię ten tekst, to dobrze. Bo to znaczy, że jest jeszcze nadzieja na to, że znajdziesz w sobie to, co pozwoli Ci budzić się rano w dobrym humorze. Że pewnego dnia powiesz ” wiem, co jest moim celem w życiu, w pracy”. A jeśli chcesz poznać metody dochodzenia do tego CZEGO CHCESZ, zapraszam Cię do przeczytania kolejnego artykułu. Jak dojść do tego, czego chcesz.
W kolejnych artykułach będę pisać jeszcze więcej o konkretnych działaniach, jakie można podjąć, by dokonać satysfakcjonujących zmian w obszarze związanym z pracą i nie tylko. Zapraszam do śledzenia mojego bloga lub zapisania się do newslettera. A tymczasem powodzenia we wdrażaniu zmian!
Kasia
źródło zdjęcia:unsplash.com
Klaudia Kałążna
11 października 2017 at 19:15Bardzo dobrze napisane! Myślę, że rozpamiętywanie przeszłości w nieskończoność nie prowadzi do niczego dobrego i trzyma nas w miejscu. Zgadzam się, że należe skupić swoja energię na działaniu tu i teraz. Zmiany sa dobre i niepotrzebnie się przed nimi wzbraniamy szukajac przyczyn naszych niepowodzeń, zamiast iść naprzód.
kasia Pi
12 października 2017 at 08:16dokładnie. Z przeszłości wyciągamy wnioski i idziemy do przodu!:)
Katarzyna Paplińska
12 października 2017 at 08:50Kiedyś, moi rodzice nie mieli takich problemów, albo nie były ważne… praca-miejsce zarabiania nie musiało się podobać, od „nadawania się”, „podobania” było hobby, dodatkowo jeszcze na boku zagadnienie powołania; tu miało się na myśli stan kapłanski i zakonny, lub do zawodów słabo opłacanych: nauczyciel, opiekun, lekarz… Mnie obecnie fascynuje, że wiele osób dba by praca i pasja, powołanie i talenty łączyły się w pracy na co dzień, by z pasji były pieniądze. Stąd- te dylematy „czy się nadaję do tej pracy”, czasami kryzysy osobiste, niedouczenie (jako malarka amatorka wiem coś o tym) – po prostu zniechęca…
kasia Pi
13 października 2017 at 00:30no tak, ale z 2 strony, czy warto to krótkie życie spędzać w miejscu, w którym czujemy się nie na miejscu?:)
Katarzyna Paplińska
13 października 2017 at 00:54pewnie, że nie! teraz jest w nas więcej odwagi, podziwiam to!
kasia Pi
13 października 2017 at 15:51cieszę się, że się w tym punkcie zgadzamy:)
Karolaaa
12 października 2017 at 09:02Coraz częściej dojrzewam do tego, żeby spełniać się w 100% oraz mieć pewność siebie choć jest to mega ciężkie. Przeszłością nie warto żyć ale miałam wyjątkowo ciężką, wyśmiewki wśród rówieśników, dogryzki. Eh te gimnazja potrafią popsuć psychikę na dobre kilka, kilkanaście lat.
kasia Pi
13 października 2017 at 00:32przeszłość jest ważna, to nasze korzenie. Z resztą. Każdy ją ma:) Warto o niej pamiętać i akceptować, by moc iść dalej przez życie. Czym jest 100%? Czym jest pewność siebie..?:)
Karolaaa
13 października 2017 at 10:14Wolałabym nie mieć takich korzeni, gdzie gimbaza uważa Cię za najgorszy segment bo nie chcesz z nimi pić i jarać szlugów przez co wpadasz w mega depresję bo na każdym kroku Cię gnoją. 🙂 100% jest wiarą w siebie, że nie jestem tą osobą, za którą mnie uważali – wszystko przecież co robię mi się udaje i to całkiem dobrze a i tak ma się w głowie, że coś pójdzie nie tak bo jest się „do kitu”. Grunt to wyjść z tego stanu uważania siebie za tego, kogo nie powinno.
kasia Pi
13 października 2017 at 13:45dzięki, że się podzieliłaś kawałkiem swojej historii. Wyobrażam sobie, że nie było łatwo… . Tym bardziej Ci gratuluję wytrwałości w obstawaniu przy swoim. Myślę również, że nie warto w ogóle brać pod uwagę oceny osób, którym na nas nie zależy. Odnośnie korzeni, miałam na myśli bardziej Ciebie samą, Twoje działania, plany, marzenia, zachowania z przeszłości. Ale wiesz, tak sobie myśle, że ludzie wielcy, którzy osiągnęli wiele w życiu, to tacy, którzy właśnie mimo przeciwności szli do przodu. Kiedy wstajesz, po upadku, jesteś silniejsza i bogatsza o doświadczenie i wiesz, że byle ocena nie jest już w stanie Cię tak mocno zranić.
Jadwiga (Naczelny Zmieniacz)
12 października 2017 at 12:46Twój tekst przypomniał mi dwa momenty na mojej drodze zawodowej. Pierwszy: nie wiedziałam czego chcę, ale za to doskonale wiedziałam czego już nie chcę. Drugi: narzekałam że w tamtej pracy się nie rozwijałam, ale w niej tkwiłam. Postawiłam sobie ultimatum: albo zostaję tu i przestaję narzekać, albo nie zostaję tu i też przestaję narzekać 😉
kasia Pi
13 października 2017 at 00:32efekt jest chyba całkiem niezły, jak to oceniasz?:)
Jadwiga (Naczelny Zmieniacz)
16 października 2017 at 12:07Myślę, że jest nawet bardziej niż niezły 😀
kasia Pi
13 października 2017 at 00:35Dzięki Magda, bardzo się cieszę. To bardzo ważne co napisałaś, mamy prawo i mamy możliwość zmieniać. Niesamowite, z jakim trudem czasem wiąże się wzięcie odpowiedzialności za własne życie, a jakie potem cudowne są tego efekty. Danie sobie szansy, pozwolenie sobie na testowanie i wyciąganie wniosków z każdej podjętej decyzji.
Marta | Marheri Crafts
13 października 2017 at 12:03Bardzo dawno temu, miałam taki trudny moment w życiu, że pewnie gdybym przeczytała ten tekst – to bym się zdenerwowała, bo byłaby to duża szpilka. Ale dziś już wiem, co jest moim celem! Droga do tej świadomości trochę trwała, ale teraz spełniona ze mnie kobieta 🙂
kasia Pi
13 października 2017 at 12:46Gratuluję Ci Marta:) U mnie od wkurzenia się na siebie zaczęła się duża zmiana, dlatego tę szpilkę bardzo sobie cenię, ale wiadomo, co dobre dla mnie nie musi być dobre dla kogoś innego.
Lucyna Pawłowska
17 października 2017 at 19:44Nigdy nie miałam problemu z określeniem tego, czego chcę w życiu zawodowym Osiągnęłam to i jestem szczęśliwa. Teraz, gdy rozdział praca jest już zamknięty nadal wyznaczam sobie cele, bo życie bez celu nie ma sensu.
kasia Pi
17 października 2017 at 21:10Dzięki Lucyna, że się podzieliłaś. Chciałoby się rzec „lucky you!”:) Wiele pytań ciśnie mi się na usta, ciekawa jestem Twojej historii, tzn co robisz/robiłaś, w jakim domu się wychowałaś – co sprawiło, że jesteś tym, kim jesteś dzisiaj. ..Bardzo Ci gratuluję i życzę sobie i wszystkim wokół takiego podejścia i tej bezproblemowości:)